Czy bieganie na długich dystansach może być romantyczne?
Maraton w Bostonie udowadnia, że tak, a historia Kellie Marshall pokazuje, że
wielkie uczucie potrafi przezwyciężyć chorobę, słabości, a nawet atak
terrorystyczny.
Trasa nie dla kobiet
Zanim jednak Marshall mogła przeżyć największy dramat, a
później najpiękniejszą przygodę w swoim życiu, jej poprzedniczki musiały
wywalczyć prawo startu w tej imprezie. Chociaż biegi maratońskie rozgrywano od
dawna, a pierwsza edycja Maratonu Bostońskiego odbyła się w 1897 roku, bardzo
długo uważano, że 42 195 m to zbyt wiele dla kobiet, których nie dopuszczano do
startu. Była to dyscyplina zarezerwowana wyłącznie dla mężczyzn i dopiero w
latach 60-tych XX wieku coś się „ruszyło”. Jak zwykle w takich sytuacjach
trzeba było niezwykłej determinacji, sprytu i oczywiście rozgłosu.
Pierwszą kobietą, która wystartowała w bostońskim maratonie
była Roberta Gibb, choć w jej przypadku nie do końca można powiedzieć, że
„stanęła na starcie”. Początkowo organizatorzy odmówili jej udziału w tej
imprezie, argumentując jak zwykle, że to zbyt trudne wyzwanie dla kobiet. Choć
był rok 1966 roku i płeć piękna łamała kolejne bariery, tej jednej sforsować
nie mogła.
Gibb postanowiła jedna użyć nie tylko siły mięśni, ale też
odrobiny sprytu. Schowała się w zaroślach tuż przy linii startu i dyskretnie
dołączyła do biegnących wokół niej mężczyzn. Udało jej się ukończyć bieg z
całkiem niezłym czasem, przekraczającym nieco trzy godziny i dwadzieścia minut,
udowadniając wszystkim, że kobiet też potrafi. Biegła jednak bez numeru
startowego, a jej rezultat nie został oficjalnie uznany. Choć zapisała się w
historii kobiecego sportu, to jednak o następczyni Gibb mówi się znacznie
więcej.
Sprytny fortel i walka wręcz
Choć Gibb trzy lata z rzędu nieoficjalnie biegała w
Maratonie Bostońskim, dużo więcej miejsca poświęca się innej biegaczce Kathrine
Switzer. Ona w 1967 roku zastosowała sprytny fortel i zarejestrowała się na
liście startowej jako K.V. Switzer, używając swoich inicjałów. Organizatorzy
uznali ją za mężczyznę, dzięki czemu otrzymała numer startowy.
Oczywiście na trasie bardzo szybko okazało się, że pod
inicjałami K.V kryje się Kathrine Virginia. Bezprecedensowemu wydarzeniu
próbował zapobiec jeden z organizatorów Jock Semple, szarpiąc biegaczkę i
próbując jej wyrwać numer startowy. Tylko interwencja jej partnera i przyjaciół
zapobiegła ściągnięciu jej z trasy, a cały incydent został sfotografowany i
szarpanina z udziałem Switzer błyskawicznie obiegła cały świat.
Ówczesnym partnerem biegaczki był były futbolista
amerykański i młociarz Tom Miller, który nie miał kłopotu z odparcie ataku
Semple’a, szybko zniechęcając go do kolejnych prób. I tak w towarzystwie
ochrony Switzer ukończyła Maraton Bostoński, po raz kolejny udowadniając, że
przepis o niedopuszczaniu kobiet jest nieżyciowy. Władzom imprezy zajęło
kolejnych kilka lat, by przyjąć to do wiadomości, ale w 1972 roku dopuścili oni
płeć piękną do startu.
O tym, że los potrafi być przewrotny, świadczy fakt, że
Semple i Switzer w późniejszych latach zostali bliskimi przyjaciółmi. Biegaczka
czuwała przy nim w 1988 roku, kiedy umarł na raka. W 2017 roku, dokładnie 50
lat po swoim debiutanckim starcie w bostońskim maratonie, wystąpiła na tej
trasie ponownie, otrzymując ten sam numer startowy co wtedy.
Śmiertelne żniwo
15 kwietnia 2013 roku to najczarniejsza data w historii
Maratonu Bostońskiego. Właśnie wtedy zamachu na biegaczy i widzów dokonali
bracia Dżochar i Tamerlan Carnajewowie. Za pomocą skonstruowanych w domowy
sposób bomb zabili trzy osoby, a ponad 250 ranili, pozbawiając wielu
uczestników kończyn. Cały świat pogrążył się w żałobie i pod znakiem zapytania
stanęło rozgrywanie kolejnych ulicznych biegów.
Całej sprawie towarzyszyło wiele kontrowersji. Media w USA
donosiły, że służby specjalne wiedziały o tym, że bracia są niebezpieczni.
Tamerlan dwa lata wcześniej został umieszczony na liście osób podejrzanych o
terroryzm. Starszy z braci zginął w czasie próby pojmania, Dżochara udało się
schwytać i skazać na śmierć. Tymczasem setki rannych starały się wrócić do
życia.
Wśród poszkodowanych znalazła się Kellie Marshall. W jej przypadku, poza
kilkoma ranami w nodze, najgorszym była utrata słuchu w prawym uchu. Przeżyła
traumę, ale szybko stanęła na nogi i postawiła sobie jeden cel – wrócić na
trasę maratonu bostońskiego i dokończyć to, czego nie udało się zrobić za
sprawą terrorystów.
Miłość czy zmęczenie?
Marshall postanowiła przygotowywać się do maratonu, a do
startu namówiła swojego chłopaka Harry’ego. Choć ten nigdy nie przebiegł tak
długiego dystansu, podjął wyzwanie, bo wiedział, jak ważny jest ten powrót dla
jego ukochanej. Miał zresztą swój plan na ten bieg i bynajmniej nie chodziło mu
o niespodziewaną wygraną.
Przed kilka miesięcy wspólnie przygotowywali się do startu.
Powrót na trasę Maratonu Bostońskiego biegaczki poszkodowanej w zamach wywołał
w całych Stanach Zjednoczonych spore poruszenie. Wszyscy mocno trzymali kciuki
za Kellie Marshall, która wraz z Harrym Moultonem miała zmierzyć się ze swoim
największym koszmarem i wyjść z tej batalii zwycięstwo, symbolicznie pokazując,
że triumf zła zawsze jest tylko chwilowy.
Sam bieg okazał się koszmarem dla Moultona, który ostatnie
kilometry pokonywał w zasadzie tylko siłą wolą, co chwile będąc bliskim
omdlenia. Kilka miesięcy przygotowań to było jednak zbyt mało, choć jakimś
cudem udało mu się ukończyć bieg. Tuż za metą na niego i Marshall czekali
bliscy. Mężczyzna klęknął, co jego ukochana wzięła początkowo za oznakę
zmęczenia. Kiedy jednak wyciągnął pierścionek, nie było już wątpliwości, że
kieruje nim coś zupełnie innego. Miejsce wielkiego koszmaru stało się również
symbolem nowej drogi w życiu jednej z ofiar.
Zresztą oświadczyny podczas maratonu w Bostonie to nic
niezwykłego, bowiem zakochani upodobali sobie ten bieg i często na mecie proszą
swoją wybrankę o rękę. Postanowił to wykorzystać sponsor maratonu w swojej
walentynkowej reklamie. Nie ujął na szczęście całości „wystąpienia” Moultona,
który kiedy już usłyszał „Tak” zwymiotował z wysiłku, psując nieco romantyczną
atmosferę.
21 year-old Database Administrator II Griff Prawle, hailing from Guelph enjoys watching movies like Yumurta (Egg) and role-playing games. Took a trip to Royal Exhibition Building and Carlton Gardens and drives a Ferrari 250 GT LWB California Competizione Spider. Kliknij tutaj
OdpowiedzUsuń